niedziela, 31 maja 2015

Młyn Skokowa – historia prawdziwej mąki


Przełom wieków XIX i XX

W małej podwrocławskiej wsi staje młyn. Nie jest to młyn z wiatrakiem ani kołem wodnym; siłą napędową jest tu maszyna parowa. Tereny te przynależą do Niemiec, uwagę przykłada się do wszystkich, najdrobniejszych szczegółów, maszyny wykonuje się solidnie, jak to za Niemca. Krótko przed II wojną światową młyn się rozbudowuje, maszynę parową zastępuję elektryczna, prócz części magazynowej, buduje się i część mieszkalną. Na terenie Młyna działa również cegielnia z 12 szopami do suszenia cegły.

Rok 2015
Jedziemy na dzień otwarty młyna Skokowa, któremu patronuje Slow Food Polska. Pogoda dopisuje, choć ostatni tydzień tego nie zapowiadał. Przejeżdżamy nową stację kolejową, drogowskazy prowadzą nas do młyna. Wita nas ciepło i spokój.

 


Rok 1955

Czasy przesiedleń. Starych właścicieli młyna już nie ma. Dawna cegielnia zostaje zburzona. Zostają po niej jedynie ślady na budynku Młyna, jak również szopy.
W tym czasie Zdzisław Sznajder przenosi się z Prus Wschodnich do Skrzypca na Opolszczyźnie. Janina, przyszła pani Sznajder, przenosi się z Otyni pod Stanisławowem (tereny obecnej Ukrainy) trafia do Trzebini na Opolszczyźnie). Na pewnej wiejskiej zabawie Zdzisław i Janina poznają się, biorą ślub i przyjeżdżają na teren Skokowej z państwowym przydziałem objęcia młyna. Razem z nimi przyjeżdża trójka dzieci.
Zdzisław ma doświadczenie młynarskie. Przed przyjazdem pracował w młynach w Kramkowie i Skrzypcu, wie jak konserwować Młyn, by służył długie lata.
Rodzina wprowadza się do zdewastowanego domu przylegającego do Młyna. Muszą go wyremontować, żeby mógł posłużyć za prawdziwy dom dla ich dzieci. W krótkim czasie pozostałości cegielni zostają całkowicie rozebrane a cegła wywieziona na odbudowę centralnej Polski. Pozostaje im jednak młyn, gdzie ciężką pracę zaczyna Zdzisław. Domem i wychowaniem dzieci zajmuje się Janina, która – gdy znajdzie chwilę czasu – maluje obrazy.
Wkrótce miejsce zaczyna na nowo żyć swoim rytmem. Dom zostaje wyremontowany a Młyn zaczyna świadczyć usługi okolicznej ludności.


  

Rok 2015
Największe wrażenie robi na nas kilkupiętrowy młyn. Duży budynek z czerwonej cegły, wewnątrz jednak dominuje drewno. Wnętrze zapiera dech w piersiach, bynajmniej nie z powodu zapylenia mąką J Przenosimy się w czasie do początków dwudziestego wieku. Jest fantastycznie. Ja poznaję stół stolarski, jaki miał mój dziadek i przy którym bawiłam się, gdy byłam dzieckiem w jego warsztacie. Tomek, który spędzał wakacje w dzieciństwie na podkarpackiej wsi, zachwyca się narzędziami, które są takie same jak te, które widział będąc dzieckiem, mimo iż miejsce, w którym je widział dzielą kilometry od tego, w którym teraz jesteśmy. Stare maszyny działają do dziś, ich produktem jest prawdziwa mąka, bez „polepszaczy” i innych dodatków. 

Rok 1975
Epoka Gierka. O wydarzeniach na wybrzeżu nikt nie słyszy. Buduje się propagandę sukcesu i zaciąga się kredyty konsumpcyjne. Rok wcześniej Polska zajmuje 3.miejsce na mistrzostwach świata w piłce nożnej. W Skokowej Zdzisław zostaje jednym z kierowników w nowo wybudowanej Wytwórni Pasz. Młyn obejmuje Janina. Dzieci są już duże, więc może sobie na to pozwolić, jednak nadal zajmuje się domem. Młyn przejmuje Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska”. Przybywa klientów i pracy.


 


Rok 2015
Wokół Młyna rozciąga się przede wszystkim spokój. Czuć energię tego miejsca. Przy Młynie są kury i mały warzywniak. Wnuk Zdzisława – Grzegorz oprowadza nas po Młynie. Z technicznych elementów mało zapamiętuję, ale można pytać o wszystko. Na mnie największe wrażenie robi potęga Młyna sama w sobie, jak i fakt, że maszyny – mimo, że mają już ponad 100 lat – działają i dobrze się mają. Dla ich architekta i wykonawcy - chapeau bas. Ja tego nie ogarniam J Ogarniam natomiast mąkę, czyli to, co dzięki nim powstaje. W dzisiejszym świecie zatraca się prawdziwość produktów, a Skokowa to miejsce, gdzie ta prawda istnieje i przed właścicielami Młyna również powinniśmy ściągnąć czapki z głów. W książce kulinarnej Camilli Lacberg czytamy, ze sekret gotowania polega m.in. na tym, że istotne jest miejsce, gdzie przyrządza się potrawy. Każde ma swój charakterystyczny smak, którego nie da się oddać słowami. Tak samo myślę jest z miejscem, gdzie robi się produkty, z których gotujemy i pieczemy. Tak jest z mąką ze Skokowa. 

Rok1995
Gminna Spółdzielnia postanawia sprzedać Młyn wraz z domem. Zdzisław decyduje się go kupić za odkładane przez lata pieniądze. Zaczyna się nowy rozdział w historii Młyna i rodziny Sznajderów. Młyn z państwowego staje się prywatny, Zdzisław rozpoczyna drugi remont. Wymienia poniemieckie łożyska w maszynach i siatki w odsiewaczach, regeneruje łuszczarki i wałki w mlewnikach. Do Młyna ustawiają się kolejki klientów. 

 
Rok 2015
Młyn Skokowa to mały rodzinny Młyn. Rodzinnie ciepło jest wyczuwalne na każdym kroku.
Mieliśmy to szczęście, że znamy się z Grzegorzem, wnukiem Zdzisława i zostaliśmy zaproszeni na ognisko po Dniu Otwartym. Zostaliśmy uraczeni domowym piwem i cydrem, a przede wszystkim – chlebem! Ciężko jest opisać słowami, jakie to wszystko było dobre. W każdym z nich czuć było miłość, z jaką zostały zrobione. Siedzieliśmy, opowiadaliśmy sobie o prawdziwym jedzeniu, o naturalności i o prawdzie.


Rok 2001
Zdzisław umiera. We Młynie zaczyna pracować jego syn Jerzy z żoną, wszystkiemu patronuje Janina. Poszerzają asortyment produktów i pozyskują nowych klientów. Jerzy prowadzi Młyn do teraz. Pomaga mu syn Grzegorz wraz z żoną Izą.  





Rok 2015
W Skokowej można zakupić mąkę, która powstaje w 100% ze zboża. Ziarno pozyskuje się od sprawdzonych dostawców, przez to ci mniej uczciwi są bardzo niezadowoleni, kiedy odmawia im się przyjęcia zboża.

Obecnie w ofercie są: mąka pszenna krupczatka 450, pszenna 500, pszenna chlebowa 750, pszenna graham 1850, pszenna razowa 2000 i żytnia 720, żytnia razowa 2000, kasza manna, otręby pszenne i żytnie.

Pod koniec dnia robimy sobie spacer nad pobliski staw, który powstał w miejscu, gdzie wydobywana była glina, która służyła do produkcji cegieł. Podglądamy łabędzicę, która wysiaduje swoje młode i jej partnera, który dzielnie jej pilnuje.

Z ciężkim sercem wyjeżdżamy z młyna, musimy trochę zwolnić, by przechodzący przez jezdnię bażant spokojnie przeszedł. Jest nam błogo. W bagażniku wieziemy zakwas i mąkę, mam nadzieję, że jej zapasy pozwolą nam wspominać ten dzień jeszcze długo. 


2 komentarze:

  1. To jest ELDORADO dla ludzi którzy samodzielnie robią cokolwiek z mąki - ta sklepowa to po prostu bialy proszek z czegoś co nazywają zbożem. Mąka jest "sucha" a naleśniki po upieczeniu nie są pulchne coś wrodzaju skóry.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamietam jako mlody chlopak jezdzilem na "glinianke" przy mlynie kompac sie a potem Pan Sznajder byl moim kierownikiem przez pewien czas na Wytworni, bardzo porządny gość. Ciesze sie ze ktos przejal ten mlyn i ze dalej robi sie tam dobra make bo moj ojciec jezdzil tam ze zbozem a z przywiezionej maki matka moja piekla chleb, smak ktorego pamietam do dzis. Zycze wszystkiemo dobrego nowemu wlascicielowi mlyna, a mlynowi dlugich lat pracy "w zdrowiu"

    OdpowiedzUsuń